Wysiadłyśmy z jej ciemnego samochodu i poszłyśmy do tej samej kawiarenki, w której byłyśmy wczoraj. W głośnikach rozbrzmiewała jakaś piosenka. Skierowałyśmy się w stronę stoliku, przy którym siedziała drobna brunetka, o ciemnych oczach. Skądś ją znałam... Usiadłyśmy.
- Angel pamiętasz Suzanne?
- Tak, kojarzę ją... - odpowiedziałam, a Suzanne się do mnie uśmiechnęła.
- Jest... - zaczęłam.
- Tak - powiedziały razem.
- Aha - mruknęłam i posłałam im promienny uśmiech, na co zrobiły to samo.
Złożyłyśmy zamówienia i zaczęłyśmy rozmawiać. Suz jest naprawdę miła, z czego wnioskuję, iż musiałyśmy się razem przyjaźnić w przeszłości. Co parę zdań wybuchałyśmy śmiechem. Suzi dobrze by się dogadała z Panem Marchewą... - pomyślałam i zaczęłam spiskować plan, który ich połączy, uśmiechając się przy tym chytrze. No i jeszcze została mi Jasli... Albo może lepiej ich nazwać Lismine... Hmm... A może...
Z tych myśli wyrwało mnie czyjeś chrząkanie, spojrzałam w tamtą stronę. To Jas.
- O kim myślałaś? Przyznaj się! - zarzuciła mi, kiedy posłałam jej pytające spojrzenie.
- Ja...
- Uuuu! Ma kogoś? - spytała Suzanne i spojrzała na Jasmine.
Czułam jak moje policzki przybierają szkarłatny kolor, a oddech staje się szybszy.
- No... Jest taki Zayn... - wyrzucała z siebie Jas.
Czułam jak tli się we mnie ogień.
- Zaraz... Zayn? To nie jest ten chłoptaś, z którym się spotykałaś? To jest ten... Człowiek?
Pokiwałam głową, patrząc na moje ręce, którymi bawiłam się z krępującego zdenerwowania.
- Wow...
- No, mieszka u niego. Nie mogłam jej zabrać. Chłopak ma papiery, ona musi zostać u niego, do osiemnastych urodzin. Ale mam nadzieję, że pozwoli nam cię zabrać na jakieś piżama party czy coś... Strasznie troskliwy ten Twój chłopak.
W moich uszach rozbrzmiewały słowa:
Twój chłopak... Twój chłopak... Twój chłopak...
Teraz już płonęłam żywym ogniem.
- Nie wiem czy jest moim chłopakiem... A poza tym ty też masz chłopaka, prawda? Pamiętasz, Liama? - policzki Jas płonęły.
- Li... Li... Liam... - wyjąkała.
- Tak Liam - rzekłam i wypięłam na nią język, dzięki temu się trochę rozluźniła.
- Liam ma... Ma dziewczynę... - wyznała z żalem.
Uśmiechnęłam się przebiegle.
- Nie, nie ma.
- Jak to? - zapytała bardzo zdziwiona.
- Bo widzisz... Zerwał z nią... Dla ciebie... - zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
- Co?! Kłamiesz! - zarzuciła mi.
- Nie, Zayn mi mówił - usprawiedliwiłam się dumnie.
- Ale... Ale nie dla mnie...Ja... Nie... On... Nie... My... Nie...
- Ależ tak. Daj spokój! Widzimy jak na siebie patrzycie! Pasujecie do siebie!
- Dobra, skończmy już tematy sercowe, bo obie zaraz zemdlejecie z tego zawstydzenia - oznajmiła Suz i skończyłyśmy temat, zatapiając się w lodach o smaku gumy balonowej i czekoladowej posypce.
W pewnym momencie padł na mnie jakiś cień, zdziwiona podniosłam głowę do góry. O stół opierał się, jednocześnie pochylając się nade mną chłopak... Napotkałam jego zimno szare oczy.
Czego on chce?
Przyjaciółki zamarły, wybałuszając na niego oczy...
Przecież to tylko chłopak...
Jednak uderzyły we mnie wspomnienia...
To nie był zwyczajny ludzki chłopak...
To był Logan...
###################################################################################
Nowe Postacie:
*Suzanne Clyde
*Logan Nicholson
: )
środa, 1 sierpnia 2012
wtorek, 31 lipca 2012
The Fifth.
Wyruszyliśmy krótko przed szesnastą i po około pięciu minutach byliśmy na miejscu. Wahałam się nad wyjściem z samochodu, ale zaryzykowałam. Weszliśmy do jego kremowego domu, gdzie od razu przywitały mnie siostry Zayna. Mam szczęście, bo są bardzo sympatyczne. Po przedstawieniu się weszliśmy do salonu, gdzie siedzieli jego rodzice. Na widok swojego jedynego syna wstali i wyściskali go, łącznie ze mną.
- Wow, synu! - wydusił pan Malik, gdy mnie zobaczył.
Uśmiechnęłam się nieśmiało i zarumieniłam. Pogawędziliśmy jeszcze z całą rodziną i poszliśmy do pokoju Safaa'y. Był bez mebli, a podłoga przykryta była jakąś folią. Wyciągnęłam z torby fioletową farbę, miała różowawy odcień. Razem z Malikiem wzięliśmy po pędzlu i zaczęliśmy malować. Umilaliśmy sobie czas jakimiś historyjkami czy rozmowami. Czasami robiliśmy sobie krótkie przerwy. Po kilku godzinach znudziło mi się to trochę, wzięłam swój pędzel, namoczyłam go i... Przejechałam po włosach Mulata robiąc na nich różowawą, pionową kreskę. Zamurowany chłopak od razu dotknął włosów i spojrzał na rękę. Wybuchnęłam głośnym śmiechem i patrzyłam na niego w osłupieniu, oczekując na jego pierwszy ruch. Zayn momentalnie zbliżył się do mnie i zanim zdążyłam zareagować namalował mi kreskę od obojczyka aż do policzka. I tak zaczęła się walka. Po niecałych dziesięciu minutach w pokoju zjawiła się rodzina Mulata i gdy tylko nas zobaczyli cały pokój ogarnęły salwy gromkiego śmiechu. Powiedzieli żebyśmy to zostawili i że to dokończą. Sprzeciwialiśmy się, ale to nic nie dało. W sumie została tylko jedna ściana, więc skończyliśmy sprzeczkę.
- Idźcie się umyć do łazienki - powiedziała jego mama, nadal zanosząc się śmiechem na nasz widok.
Zrobiliśmy jak nam kazała. Szybki Malik, oczywiście pierwszy pochwycił prysznic i wciągnął mnie do kabiny, zamykając ją. I zaczął lać mnie wodą, szczerząc się przy tym jak mysz do sera.
- Ej! Ja się tak nie bawię! - krzyknęłam i ruszyłam na niego.
Mocno się w niego wtuliłam, jednocześnie go mocząc. Wykorzystałam moment jego nieuwagi i wyrwałam mu prysznic, lejąc na niego i mocząc go jeszcze bardziej. Bitwę tą przerwaliśmy namiętnymi pocałunkami, które ja zaczęłam.
- Spryciula! - przezwał mnie i wypiął na mnie język.
Potem jakoś się osuszyliśmy i przebraliśmy w jego stare ciuchy. Następnie byliśmy już w drodze do domu, gdzie przebrałam się w swoje ciuchy i gdzie zjedliśmy obiad.
- Liam zerwał z Danielle. Są teraz przyjaciółmi - rzucił nagle podczas posiłku.
Zakrztusiłam się pizzą.
- To on miał dziewczynę? - spytałam, na co pokiwał głową.
- Tak. Ale nie patrzył na nią, tak jak na twoją przyjaciółkę, Jasmine.
Wiedziałam - pomyślałam szczerząc się.
- Więc? On zakochał się w Jas, powiadasz?
Mulat pokiwał głową.
- To dobrze - rzuciłam.
- Czemu?
- Bo ona w nim też - odpowiedziałam posyłając mu znaczący uśmiech, na co zrobił to samo.
Gdy skończyliśmy już jeść, rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, a Malik poleciał za mną, żeby jak mi wyjaśnił w drodze upewnić się że nikt mnie nie porwie. Na to usprawiedliwienie przewróciłam oczami i przyspieszyłam. Pod drzwiami stało, uśmiechając się całe One Direction.
- Ktoś potrzebuje pomocy?! Superman jest tutaj! - krzyknął Lou z jakimś kocem na plecach i robiąc pozę Supermana w locie "wleciał" do domu, robiąc przy tym śmieszne miny.
Śmiejąc się weszliśmy za nim. W salonie zastaliśmy Louisa tańczącego do piosenki. Nagle znowu rozbrzmiał dzwonek. Poszłam otworzyć, bo Zayn zajęty, próbował uspokoić z Liamem resztę. W drzwiach stała Jas.
- Musimy pogadać, ale same. Nie tutaj, chcę ci kogoś przedstawić - powiedziała.
Spojrzałam na nią i ruchem głowy wskazałam, aby szła za mną. Poszłyśmy do chłopaków. Kiedy tylko zobaczyła Liama zarumieniła się i spojrzała w podłogę. A Li uśmiechał się szeroko, chłonąc ją wzrokiem.
- Zayn... Mogę z Jas pojechać na miasto? Proszę... Nie będziemy długo.
Mulat spojrzał na mnie uważnie, a potem na Jasmine.
- Hmm... - zamyślił się. - No nie wiem...
Zrobiłam błagalną minę.
- Ale wynagrodzisz mi to? - spytał, a wszyscy zrobili "Uuuuuuuuuuu!".
- Oczywiście, ukochany! - rzekłam z uśmiechem i pocałowaliśmy się, na co oczywiście wszyscy znowu zareagowali okrzykiem: "Uuuuuuuuuu!".
Razem z J ruszłyśmy do wyjścia i ubierałyśmy się.
- Hej! Moment! Zaczekaj! - krzyknął Malik, kiedy już miałam chwycić klamki.
- Czapka - bąknął i wsunął mi na głowę czarną czapkę.
Już prawie dotknęłam klamki, kiedy chrząknął. Odwróciłam się ze zdziwioną miną.
- Zapomniałaś jeszcze o rękawiczkach, szaliku i komórce, żebym mógł w każdej chwili do ciebie zadzwonić a ty do mnie. - wyrzucał z siebie podając mi rękawiczki i oplatając mnie ciepłym szalikiem.
A ja kręciłam głową z dezaprobatą. Jak wreszcie podał mi komórkę wyszłyśmy na podjazd i wsiadłyśmy do auta Jas. Kiedy zapięłyśmy pasy, spojrzałam w stronę ganku, gdzie zobaczyłam energicznie machającego Mulata. Roześmiałam się i odmachałam mu. A Jasmine odjechała odśnieżoną ulicą, zabierając nas w stronę centrum.
Wróciłam!! :P
- Wow, synu! - wydusił pan Malik, gdy mnie zobaczył.
Uśmiechnęłam się nieśmiało i zarumieniłam. Pogawędziliśmy jeszcze z całą rodziną i poszliśmy do pokoju Safaa'y. Był bez mebli, a podłoga przykryta była jakąś folią. Wyciągnęłam z torby fioletową farbę, miała różowawy odcień. Razem z Malikiem wzięliśmy po pędzlu i zaczęliśmy malować. Umilaliśmy sobie czas jakimiś historyjkami czy rozmowami. Czasami robiliśmy sobie krótkie przerwy. Po kilku godzinach znudziło mi się to trochę, wzięłam swój pędzel, namoczyłam go i... Przejechałam po włosach Mulata robiąc na nich różowawą, pionową kreskę. Zamurowany chłopak od razu dotknął włosów i spojrzał na rękę. Wybuchnęłam głośnym śmiechem i patrzyłam na niego w osłupieniu, oczekując na jego pierwszy ruch. Zayn momentalnie zbliżył się do mnie i zanim zdążyłam zareagować namalował mi kreskę od obojczyka aż do policzka. I tak zaczęła się walka. Po niecałych dziesięciu minutach w pokoju zjawiła się rodzina Mulata i gdy tylko nas zobaczyli cały pokój ogarnęły salwy gromkiego śmiechu. Powiedzieli żebyśmy to zostawili i że to dokończą. Sprzeciwialiśmy się, ale to nic nie dało. W sumie została tylko jedna ściana, więc skończyliśmy sprzeczkę.
- Idźcie się umyć do łazienki - powiedziała jego mama, nadal zanosząc się śmiechem na nasz widok.
Zrobiliśmy jak nam kazała. Szybki Malik, oczywiście pierwszy pochwycił prysznic i wciągnął mnie do kabiny, zamykając ją. I zaczął lać mnie wodą, szczerząc się przy tym jak mysz do sera.
- Ej! Ja się tak nie bawię! - krzyknęłam i ruszyłam na niego.
Mocno się w niego wtuliłam, jednocześnie go mocząc. Wykorzystałam moment jego nieuwagi i wyrwałam mu prysznic, lejąc na niego i mocząc go jeszcze bardziej. Bitwę tą przerwaliśmy namiętnymi pocałunkami, które ja zaczęłam.
- Spryciula! - przezwał mnie i wypiął na mnie język.
Potem jakoś się osuszyliśmy i przebraliśmy w jego stare ciuchy. Następnie byliśmy już w drodze do domu, gdzie przebrałam się w swoje ciuchy i gdzie zjedliśmy obiad.
- Liam zerwał z Danielle. Są teraz przyjaciółmi - rzucił nagle podczas posiłku.
Zakrztusiłam się pizzą.
- To on miał dziewczynę? - spytałam, na co pokiwał głową.
- Tak. Ale nie patrzył na nią, tak jak na twoją przyjaciółkę, Jasmine.
Wiedziałam - pomyślałam szczerząc się.
- Więc? On zakochał się w Jas, powiadasz?
Mulat pokiwał głową.
- To dobrze - rzuciłam.
- Czemu?
- Bo ona w nim też - odpowiedziałam posyłając mu znaczący uśmiech, na co zrobił to samo.
Gdy skończyliśmy już jeść, rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, a Malik poleciał za mną, żeby jak mi wyjaśnił w drodze upewnić się że nikt mnie nie porwie. Na to usprawiedliwienie przewróciłam oczami i przyspieszyłam. Pod drzwiami stało, uśmiechając się całe One Direction.
- Ktoś potrzebuje pomocy?! Superman jest tutaj! - krzyknął Lou z jakimś kocem na plecach i robiąc pozę Supermana w locie "wleciał" do domu, robiąc przy tym śmieszne miny.
Śmiejąc się weszliśmy za nim. W salonie zastaliśmy Louisa tańczącego do piosenki. Nagle znowu rozbrzmiał dzwonek. Poszłam otworzyć, bo Zayn zajęty, próbował uspokoić z Liamem resztę. W drzwiach stała Jas.
- Musimy pogadać, ale same. Nie tutaj, chcę ci kogoś przedstawić - powiedziała.
Spojrzałam na nią i ruchem głowy wskazałam, aby szła za mną. Poszłyśmy do chłopaków. Kiedy tylko zobaczyła Liama zarumieniła się i spojrzała w podłogę. A Li uśmiechał się szeroko, chłonąc ją wzrokiem.
- Zayn... Mogę z Jas pojechać na miasto? Proszę... Nie będziemy długo.
Mulat spojrzał na mnie uważnie, a potem na Jasmine.
- Hmm... - zamyślił się. - No nie wiem...
Zrobiłam błagalną minę.
- Ale wynagrodzisz mi to? - spytał, a wszyscy zrobili "Uuuuuuuuuuu!".
- Oczywiście, ukochany! - rzekłam z uśmiechem i pocałowaliśmy się, na co oczywiście wszyscy znowu zareagowali okrzykiem: "Uuuuuuuuuu!".
Razem z J ruszłyśmy do wyjścia i ubierałyśmy się.
- Hej! Moment! Zaczekaj! - krzyknął Malik, kiedy już miałam chwycić klamki.
- Czapka - bąknął i wsunął mi na głowę czarną czapkę.
Już prawie dotknęłam klamki, kiedy chrząknął. Odwróciłam się ze zdziwioną miną.
- Zapomniałaś jeszcze o rękawiczkach, szaliku i komórce, żebym mógł w każdej chwili do ciebie zadzwonić a ty do mnie. - wyrzucał z siebie podając mi rękawiczki i oplatając mnie ciepłym szalikiem.
A ja kręciłam głową z dezaprobatą. Jak wreszcie podał mi komórkę wyszłyśmy na podjazd i wsiadłyśmy do auta Jas. Kiedy zapięłyśmy pasy, spojrzałam w stronę ganku, gdzie zobaczyłam energicznie machającego Mulata. Roześmiałam się i odmachałam mu. A Jasmine odjechała odśnieżoną ulicą, zabierając nas w stronę centrum.
Wróciłam!! :P
piątek, 13 lipca 2012
The Fourth.
Wstałam, ogarnęłam się i na komórkę, którą wczoraj dostałam, zadzwoniła Jasmine. Chciała się spotkać. Zayn nie chciał mnie wypuszczać z domu samej z Jas, ale jakoś go ubłagałam. Zawiózł mnie pod kawiarnię i na początku nie chciał wypuścić z samochodu. Kiedy wreszcie uwolniłam z jego sideł, podeszłam do Jasmine i powitałam się z nią uściskiem. Weszłyśmy do środka i usiadłyśmy. Zamówiłam ciastko tiramisu i czekoladowo-karmelową latte, a ona sernik z truskawkową galaretką oraz kawę bezkofeinową.
- I jak przypomniało ci się wszystko? - zapytała się mnie, gdy uroczy kelner z loczkami przyniósł nam zamówienie. Pokręciłam głową, więc zaczęła mi opowiadać.
- Zaraz, czekaj! Powoli! Czyli jesteśmy czymś w rodzaju nimf i mówimy na siebie "Amitydy". No i nasza krew jest lecznicza oraz szybko leczymy drobniejsze rany. Jesteśmy lekko bledsi od ludzi i możemy oddychać pod wodą... Polują na nas... Nasze włosy połyskują na jasne złoto, w blasku słońca. I Matka nie żyje...
- Tak, a ponieważ ty jesteś córką Matki, przejmujesz Nasze Plemię.
- Przejmuję? Ale z niego nie został nikt, oprócz nas...
- Ja z kolei myślałam, że tylko ja ocalałam. Ale zobaczyłam cię w sklepie...
- To musiał być dla ciebie ogromny szok...
- I był, może ktoś jeszcze przeżył... Jest jeszcze kilka rzeczy o nas, ale myślę, że to trochę za dużo jak na dzisiaj.- powiedziała i skończyłyśmy ten temat, zaczynając następny.
- A jak tam z tobą i Liamem? - spytałam, a ciemna szatynka zarumieniła się.
- Co? Z L-Liamem? Przecież my nie jesteśmy razem...
- Oj, daj spokój! Widzę jak się na siebie patrzycie! On wgapia się w ciebie jak w arcydzieło! - na te słowa zarumieniła się jeszcze bardziej.
- No... Może coś z tego wyjdzie... - była tak speszona, więc zaczęłam temat o ciuchach i innych tym podobnych rzeczach. Po niecałych dwóch godzinach przyjechał po mnie Zayn, pożegnałam się z moją przyjaciółką i weszłam do samochodu. Zobaczyłam, że jedziemy w inną stronę.
- Zayn... Dokąd jedziemy?
- Nie powiedziałem ci? Jedziemy po farby. Mama chce żebym pomalował pokój Safaa'y, na fioletowo.
- Więc... Poznam t-twoją rodzinę? - zapytałam drżącym głosem, na co się roześmiał.
- Nie bój się, nie gryzą.
- A kiedy do nich jedziemy?
- Jesteśmy umówieni jutro, na szesnastą - odpowiedział mi, po czym wypiął język. Zaśmiałam się. Następnie zajechaliśmy do jakiegoś sklepu i wybraliśmy farbę. Wróciliśmy do domu, zjedliśmy obiad i wyszliśmy na dwór. Padał śnieg. W pewnym momencie wykorzystałam nieuwagę Zayna i cisnęłam w niego śnieżką, wybuchając śmiechem. Na ten ruch, momentalnie jego dłoń powędrowała do pleców, w które trafiłam ową śnieżką.
- O! Pożałujesz! - zagroził mi, trzepiąc się. Znowu się zaśmiałam, a on zaczął się do mnie zbliżać. Zaczęłam uciekać. Wbiegłam do domu i szybko ściągnęłam czapkę, rękawiczki, buty i kurtkę. Popędziłam do góry i czym prędzej wbiegłam do łazienki. Ukryłam się w wannie, co okazało się złym pomysłem, bo Mulat i tak mnie zauważył. Pisnęłam cicho. Wziął pierwszy lepszy żel pod prysznic i zaczął mnie nim oblewać. Moje szarpaniny poszły na marne, ale przynajmniej był cały z żelu. Śmiejąc się zaciągnęłam go do wanny i odkręciłam zimną wodę. Po chwili w łazience rozbrzmiały nasze krzyki, jak i śmiechy.
Ogłaszam zawieszkę bloga na dwa tygodnie, z powodu wyjazdu! :P Będę tęsknić! Do zobaczenia! :)
PS Przepraszam, że tak króciutki rozdział, ale pisany na szybko, gdyż rodzice każą mi się pakować.
- I jak przypomniało ci się wszystko? - zapytała się mnie, gdy uroczy kelner z loczkami przyniósł nam zamówienie. Pokręciłam głową, więc zaczęła mi opowiadać.
- Zaraz, czekaj! Powoli! Czyli jesteśmy czymś w rodzaju nimf i mówimy na siebie "Amitydy". No i nasza krew jest lecznicza oraz szybko leczymy drobniejsze rany. Jesteśmy lekko bledsi od ludzi i możemy oddychać pod wodą... Polują na nas... Nasze włosy połyskują na jasne złoto, w blasku słońca. I Matka nie żyje...
- Tak, a ponieważ ty jesteś córką Matki, przejmujesz Nasze Plemię.
- Przejmuję? Ale z niego nie został nikt, oprócz nas...
- Ja z kolei myślałam, że tylko ja ocalałam. Ale zobaczyłam cię w sklepie...
- To musiał być dla ciebie ogromny szok...
- I był, może ktoś jeszcze przeżył... Jest jeszcze kilka rzeczy o nas, ale myślę, że to trochę za dużo jak na dzisiaj.- powiedziała i skończyłyśmy ten temat, zaczynając następny.
- A jak tam z tobą i Liamem? - spytałam, a ciemna szatynka zarumieniła się.
- Co? Z L-Liamem? Przecież my nie jesteśmy razem...
- Oj, daj spokój! Widzę jak się na siebie patrzycie! On wgapia się w ciebie jak w arcydzieło! - na te słowa zarumieniła się jeszcze bardziej.
- No... Może coś z tego wyjdzie... - była tak speszona, więc zaczęłam temat o ciuchach i innych tym podobnych rzeczach. Po niecałych dwóch godzinach przyjechał po mnie Zayn, pożegnałam się z moją przyjaciółką i weszłam do samochodu. Zobaczyłam, że jedziemy w inną stronę.
- Zayn... Dokąd jedziemy?
- Nie powiedziałem ci? Jedziemy po farby. Mama chce żebym pomalował pokój Safaa'y, na fioletowo.
- Więc... Poznam t-twoją rodzinę? - zapytałam drżącym głosem, na co się roześmiał.
- Nie bój się, nie gryzą.
- A kiedy do nich jedziemy?
- Jesteśmy umówieni jutro, na szesnastą - odpowiedział mi, po czym wypiął język. Zaśmiałam się. Następnie zajechaliśmy do jakiegoś sklepu i wybraliśmy farbę. Wróciliśmy do domu, zjedliśmy obiad i wyszliśmy na dwór. Padał śnieg. W pewnym momencie wykorzystałam nieuwagę Zayna i cisnęłam w niego śnieżką, wybuchając śmiechem. Na ten ruch, momentalnie jego dłoń powędrowała do pleców, w które trafiłam ową śnieżką.
- O! Pożałujesz! - zagroził mi, trzepiąc się. Znowu się zaśmiałam, a on zaczął się do mnie zbliżać. Zaczęłam uciekać. Wbiegłam do domu i szybko ściągnęłam czapkę, rękawiczki, buty i kurtkę. Popędziłam do góry i czym prędzej wbiegłam do łazienki. Ukryłam się w wannie, co okazało się złym pomysłem, bo Mulat i tak mnie zauważył. Pisnęłam cicho. Wziął pierwszy lepszy żel pod prysznic i zaczął mnie nim oblewać. Moje szarpaniny poszły na marne, ale przynajmniej był cały z żelu. Śmiejąc się zaciągnęłam go do wanny i odkręciłam zimną wodę. Po chwili w łazience rozbrzmiały nasze krzyki, jak i śmiechy.
Ogłaszam zawieszkę bloga na dwa tygodnie, z powodu wyjazdu! :P Będę tęsknić! Do zobaczenia! :)
PS Przepraszam, że tak króciutki rozdział, ale pisany na szybko, gdyż rodzice każą mi się pakować.
czwartek, 12 lipca 2012
The Third.
Dziewczynka idzie przez las, ogrzewają ją promyki słońca. Jest lato. Ma na sobie turkusową zwiewną sukienkę. Bladymi rączkami wyczarowywała małe ptaszki, w kolorze jej sukienki. Wygląda na nie więcej niż dziesięć lat. Nagle usłyszała plusk, zaintrygowana ruszyła w stronę odgłosu. Nagle widzi przed sobą wielkie jezioro, podeszła bliżej.
Ktoś tam jest - pomyślała, bez zastanowienia wskoczyła do jeziora. Był tam chłopiec, miał lekko przymknięte powieki. Nie wyglądał o dużo starszego, najwyżej dwa lata. Złocisto-brązowe oczy patrzyły na nią z szokowaniem i zainteresowaniem. Czarne włosy, wyglądały jak unosząca się wokół głowy aureola. Chwyciła go za rękę i wyciągnęła go na brzeg. Chłopak zaczął kaszleć, zaniepokojona wpatrywała się w niego siedząc obok i poklepując go delikatnie po plecach.
- K-kim jesteś? - wymamrotał, patrząc na nią jak na anioła.
- Mam na imię Angelina, ale wszyscy mówią na mnie Angel - powiedziała uśmiechając się, na co chłopiec uczynił to samo. - A ty? - zapytała po chwili.
- Zain, ale nie lubię swojego imienia, dlatego nazywają mnie Zayn - rzekł wyciągając do niej rękę.
Ta sama dziewczynka, ukrywała się za drzewem. Tym razem miała na sobie czerwoną suknię, do kolan. A wpatrywała się w tego samego chłopca, którego wcześniej uratowała. Chłopak ze skupieniem coś rysował, co chwilę rozglądając się dookoła, jakby na kogoś czekał. Postanowiła się wreszcie ujawnić, szła cicho się do niego skradając. Spostrzegła że rysuje ją. Gdy doszła pochyliła się nad chłopcem i delikatnie ująwszy go za szyję rzekła:
- Bu - Zayn podskoczył i szybko zamknął szkicownik, wiedział że to ona i przesłał jej promienny uśmiech, kiedy usiadła naprzeciwko niego.
- Zawsze musisz mnie tak straszyć? - spytał niby z pretensją, lecz cały czas szeroko się uśmiechał. Na te słowa zaniosła się śmiechem, a na jego policzki wstąpiły rumieńce.
Siedziała oparta o drzewo, wpatrując się w czerwoną różę z rozmarzonym wzrokiem.
- Znowu myślisz o tym ludzkim chłopcu? Kiedy dasz sobie z nim spokój? Matka nie będzie zadowolona, kiedy dowie się że znowu się z nim spotkałaś, przecież wiesz że to niebezpieczne. Polują na nas - mówiła dziewczynka, w tym samym wieku o ciemnych brązowych oczach. Patrzyła na rozmarzoną z wyrzutem. Ona zaś oderwała wzrok od owej róży i spojrzała na nią.
- Matka nie musi się dowiedzieć. Przecież potrafisz trzymać język za zębami, prawda? - odpowiedziała jej, a po chwili namysłu towarzyszka pokiwała głową.
- Dobra, niech ci będzie. Nikomu nie powiem, ale tylko ze względu na to że jesteś moją najlepszą przyjaciółką i cieszę się twoim szczęściem - rzekła i wypięła język.
- Dobrze, więc posłuchaj, zaprosił mnie na jakąś imprezę...
Brunet i szatynka siedzą na dachu jego domu. Oglądają srebrną tarczę księżyca, w kształcie rogalika. On wygląda na niespełna szesnaście lat, a ona na niewiele młodszą. Oparta o jego ramię, w fioletowej sukni podziwiała nocne niebo. W pewnym momencie wziął ją za rękę, a ona lekko ścisnęła ją w odpowiedzi. Zayn zamiast w niebo, zaczął wpatrywać się w jej twarz. Czuła jego intensywne złociste spojrzenie na sobie, na blade policzki wstąpiły rumieńce. Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek i zatonęła w barwach jego oczu. Chłopak pochylił się delikatnie w jej stronę, czuła jego oddech na twarzy. Ich oczy dzieliły tylko milimetry i stało się. Pocałowali się.
Siedzi w klasie, pisze do niej list. Zadzwonił dzwonek, wychodzi na świeże powietrze. Za nim szli jacyś chłopacy z jego klasy. W pewnym momencie jeden wyrwał mu list i zaczął czytać go na głos. Wszyscy wpatrywali się w nich. Zayn już prawie wyrwał mu list, kiedy przytrzymali go jego koledzy. Z wypiekami na twarzy próbował się wyrywać. Kiedy skończył czytać list, wszyscy wybuchnęli śmiechem. Już nareszcie się im wyrwał, a tamten przez "przypadek" podarł list. Następnie zaczął się z niego wyśmiewać, iż wymyślił sobie dziewczynę. Mulat nie zwlekając dłużej uderzył go. I tak zaczęła się poważna bójka. Lecz niedługo potem przybiegł nauczyciel i obydwóch zaprowadził do dyrektorki. Dziewczyna, do której był list wszystko słyszała i widziała. Stała ukryta za wielkim dębem. Ból i łzy czaiły się jej w oczach. Wszystko przez nią... Nie powinna była wkraczać w jego życie... Po uratowaniu go powinna była uciec... Wszystko przez nią...
Kilkanaście dni, po bójce Mulat przychodzi nad te jezioro. Został wyrzucony ze szkoły, za bójkę. To niesprawiedliwe, on go sprowokował, został co prawda bardziej zraniony. Ale nie wyrzucili go, wyrzucili Zayna. Chłopak zerwał się z ziemi i zaczął rzucać kamieniami w taflę jeziora. Przyszła Angel w czarnej falbaniastej sukni. Wpatrywała się w niego i podeszła, chwytając go za ramię. Chłopak wyrwał się i obrócił, a jego spojrzenie natychmiast złagodniało.
- Ah, to ty. Wyrzucili mnie ze szkoły... Za bójkę... - westchnął i po chwili znów wpatrywał się w wodę. - Ale kilka dni temu zgłosiłem się do pewnego programu... Tak, jak mi radziłaś. Zawsze mi mówiłaś że świetnie śpiewam... I wyjeżdżam do Londynu... Trochę to potrwa... Może nawet zostanę gwiazdą...
- Co do bójki, to wiem, byłam tam. Za dębem. Przepraszam, wszystko moja wina. Nigdy nie chciałam, żebyś miał przeze mnie jakieś kłopoty... Nie powinnam była pojawić się w twoim życiu... Nigdy. Mogłam zostawić cię na brzegu... I zniknąć... Przepraszam... Zepsułam ci życie... Wszystko przeze mnie... A co do wyjazdu... Jedź... Spełniaj marzenia... Proszę cię tylko o jedno zapomnij o mnie... Zapomnij, że kiedykolwiek mnie widziałeś... Zapomnij o wszystkim... - powiedziała i pocałowała go w policzek. Do chłopaka doszły jej słowa, nie mógł uwierzyć... Nie chciał uwierzyć. Zrozpaczony odwrócił się. Zniknęła... Nie było jej... Nagle coś błysnęło w trawie, podniósł to.
Srebrny pierścionek z różą...
Jej pierścionek...
Natychmiast wbiegł do lasu wołając ją i szukając.
Nigdzie jej nie było...
Zniknęła...
Na zawsze...
Wstrząśnięta wizjami otworzyłam oczy... Byłam w pokoju gościnnym... Siedział tu, obok mnie...
Zayn...
Trzymał mnie za rękę, a po policzkach ciekły mu łzy. Momentalnie moje oczy zaszkliły się.
- Pamiętam. Wszystko pamiętam, Zayn... - odwrócił wzrok. Wyrwałam moją rękę z uścisku.
- Nie powinnam tutaj być. Nie powinieneś mnie zabierać... Czemu to zrobiłeś? Czemu mnie nie znienawidziłeś? Czemu nie zapomniałeś? Czemu?
- Ja... Ja nie mogłem... Nie widziałem cię ze dwa i pół lata... Nie mogłem po prostu odjechać... - rzekł ochrypłym głosem.
- Ale dlaczego? Przecież powinieneś mnie nienawidzić! Powinieneś mnie chociaż zostawić w schronisku dla młodzieży! - wstałam.
- Nic nie rozumiesz! - warknął na mnie.
- To wytłumacz mi! - zażądałam.
- Nie zostawiłem cię! Nie mogłem! Cały czas mi się śniłaś! Nie mogłem wyrzucić cię z głowy! Nadal mam ten pierścień! Zawsze noszę go przy sobie! Nie mogłem zrobić tych wszystkich rzeczy! Wiesz czemu?! Bo nadal cię kocham! I nigdy nie przestałem! - wykrzyczał mi w twarz. Osłupiałam...
On...
Kochał..
Mnie...
Wybiegłam z pokoju, zostawiając go samego. Pod drzwiami stała reszta z Jasmine. Minęłam ich i wbiegłam do łazienki, zamykając drzwi na klucz.
Zjechałam po szkarłatnych kafelkach zanosząc się płaczem.
Ktoś zapukał w drzwi.
- Angel... - usłyszałam jego kojący głos. - Proszę wpuść mnie... - otarłam łzy, podeszłam do drzwi przekręcając klucz i wpuszczając go. Zamknął za sobą drzwi, odwrócił się do mnie i podchodził do mnie powoli. A ja cofnęłam się, lecz natknęłam się na ścianę. Nie miałam dokąd uciec. Spuściłam wzrok na moje bose nogi i po chwili ujrzałam też jego. Złapał mnie za nadgarstki, przyciągając do siebie, tym samym zmuszają mnie bym spojrzała mu w oczy. Wycofaliśmy się pod ścianę... I nasze usta spotkały się w długim, pełnym tęsknoty i łez pocałunku...
- Proszę... Zostań ze mną... - wyszeptał mi do ucha po pocałunku. - Możesz zrobić wszystko... Tylko mnie nie opuszczaj... Proszę...
- A-ale będę ci przeszkadzała... W karierze... I we wszystkim...
- Nic oprócz ciebie mnie nie obchodzi... Znaczenie masz tylko ty... Zostaniesz? - kiwnęłam głową.
- Jeśli chcesz... Zostanę... - gdy tylko to powiedziałam wziął mnie na ręce i okręcał wokół własnej osi. Razem wybuchnęliśmy śmiechem. Do łazienki weszli nasi przyjaciele i dołączyli do nas śmiejąc się.
- Ej, ktoś zna może jakiegoś dobrego psychologa? - zapytał Harry zanosząc się śmiechem, na to zaczęliśmy się śmiać jeszcze głośniej. Po godzinie siedzieliśmy już wszyscy razem w salonie, pijąc gorącą czekoladę.
- Właśnie! Mieliśmy kupić ci ubrania! Jedziemy? - zwrócił się do mnie Zayn.
- Jasne, chciałabym już mieć to z głowy. Co wy na to? - pokiwali entuzjastycznie głowami. - Muszę znaleźć jakąś pracę... - powiedziałam, a Mulat zrobił zdezorientowaną minę. - No, żeby ci oddać pieniądze - powiedziałam, a on pokręcił głową.
- Nie będziesz nigdzie pracować, ani nic mi oddawać. Nie ma mowy.
- Pff! Nie zabronisz mi!
- Pff! Chcesz się założyć? Teraz ja jestem twoim prawowitym opiekunem, bo nie jesteś pełnoletnia i mogę ci tego zakazać - rzekł, pusząc się. Prychnęłam i wstałam. Zakupy minęły nam dobrze. Ale Zayn cały czas przesadzał z ilościami rzeczy. Wreszcie po wybraniu kilku ładniejszych rzeczy i posprzeczaniu się z Mulatem wyszliśmy. Jasmine oznajmiła nam że musi już iść i chłopcy też zaczęli się zbierać do hotelu. Oczywiście Zayn zaproponował im miejsca w domu, ale odmówili mówiąc że chcą zostawić nas samych, dziwnie poruszając brwiami. Limuzyna wreszcie podjechała pod dom i wysiedliśmy żegnając się. W domu zjedliśmy kanapki i poszłam wziąć prysznic, a on zaraz po mnie. Weszłam do pokoju i rozczesywałam nowo kupioną szczotką włosy. Już podchodziłam do łóżka, kiedy usłyszałam jego głos.
- Chodź spać do mnie - uśmiechnęłam się do niego i poszliśmy do jego pokoju. Miał niebieską tapetę i zawieszone jego rysunki. Poczułam się skrępowana, bo większość przedstawiała mnie, w różnym wieku. Ułożyliśmy się w łóżku i znowu wtuliłam się w niego. Zamknęłam powieki i pomyślałam o Jasmine. Liam cały czas się na nią patrzył... Wpatrywał się w nią jak w piękny obraz... Jas, nie pozostawała mu dłużna, bo kiedy na niego patrzyła rumieniła się.
Coś z tego będzie... - pomyślałam i zasnęłam myśląc o tym kim jestem...
A raczej czym... - podpowiedział mi głos mojej podświadomości.
Ktoś tam jest - pomyślała, bez zastanowienia wskoczyła do jeziora. Był tam chłopiec, miał lekko przymknięte powieki. Nie wyglądał o dużo starszego, najwyżej dwa lata. Złocisto-brązowe oczy patrzyły na nią z szokowaniem i zainteresowaniem. Czarne włosy, wyglądały jak unosząca się wokół głowy aureola. Chwyciła go za rękę i wyciągnęła go na brzeg. Chłopak zaczął kaszleć, zaniepokojona wpatrywała się w niego siedząc obok i poklepując go delikatnie po plecach.
- K-kim jesteś? - wymamrotał, patrząc na nią jak na anioła.
- Mam na imię Angelina, ale wszyscy mówią na mnie Angel - powiedziała uśmiechając się, na co chłopiec uczynił to samo. - A ty? - zapytała po chwili.
- Zain, ale nie lubię swojego imienia, dlatego nazywają mnie Zayn - rzekł wyciągając do niej rękę.
Ta sama dziewczynka, ukrywała się za drzewem. Tym razem miała na sobie czerwoną suknię, do kolan. A wpatrywała się w tego samego chłopca, którego wcześniej uratowała. Chłopak ze skupieniem coś rysował, co chwilę rozglądając się dookoła, jakby na kogoś czekał. Postanowiła się wreszcie ujawnić, szła cicho się do niego skradając. Spostrzegła że rysuje ją. Gdy doszła pochyliła się nad chłopcem i delikatnie ująwszy go za szyję rzekła:
- Bu - Zayn podskoczył i szybko zamknął szkicownik, wiedział że to ona i przesłał jej promienny uśmiech, kiedy usiadła naprzeciwko niego.
- Zawsze musisz mnie tak straszyć? - spytał niby z pretensją, lecz cały czas szeroko się uśmiechał. Na te słowa zaniosła się śmiechem, a na jego policzki wstąpiły rumieńce.
Siedziała oparta o drzewo, wpatrując się w czerwoną różę z rozmarzonym wzrokiem.
- Znowu myślisz o tym ludzkim chłopcu? Kiedy dasz sobie z nim spokój? Matka nie będzie zadowolona, kiedy dowie się że znowu się z nim spotkałaś, przecież wiesz że to niebezpieczne. Polują na nas - mówiła dziewczynka, w tym samym wieku o ciemnych brązowych oczach. Patrzyła na rozmarzoną z wyrzutem. Ona zaś oderwała wzrok od owej róży i spojrzała na nią.
- Matka nie musi się dowiedzieć. Przecież potrafisz trzymać język za zębami, prawda? - odpowiedziała jej, a po chwili namysłu towarzyszka pokiwała głową.
- Dobra, niech ci będzie. Nikomu nie powiem, ale tylko ze względu na to że jesteś moją najlepszą przyjaciółką i cieszę się twoim szczęściem - rzekła i wypięła język.
- Dobrze, więc posłuchaj, zaprosił mnie na jakąś imprezę...
Brunet i szatynka siedzą na dachu jego domu. Oglądają srebrną tarczę księżyca, w kształcie rogalika. On wygląda na niespełna szesnaście lat, a ona na niewiele młodszą. Oparta o jego ramię, w fioletowej sukni podziwiała nocne niebo. W pewnym momencie wziął ją za rękę, a ona lekko ścisnęła ją w odpowiedzi. Zayn zamiast w niebo, zaczął wpatrywać się w jej twarz. Czuła jego intensywne złociste spojrzenie na sobie, na blade policzki wstąpiły rumieńce. Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek i zatonęła w barwach jego oczu. Chłopak pochylił się delikatnie w jej stronę, czuła jego oddech na twarzy. Ich oczy dzieliły tylko milimetry i stało się. Pocałowali się.
Siedzi w klasie, pisze do niej list. Zadzwonił dzwonek, wychodzi na świeże powietrze. Za nim szli jacyś chłopacy z jego klasy. W pewnym momencie jeden wyrwał mu list i zaczął czytać go na głos. Wszyscy wpatrywali się w nich. Zayn już prawie wyrwał mu list, kiedy przytrzymali go jego koledzy. Z wypiekami na twarzy próbował się wyrywać. Kiedy skończył czytać list, wszyscy wybuchnęli śmiechem. Już nareszcie się im wyrwał, a tamten przez "przypadek" podarł list. Następnie zaczął się z niego wyśmiewać, iż wymyślił sobie dziewczynę. Mulat nie zwlekając dłużej uderzył go. I tak zaczęła się poważna bójka. Lecz niedługo potem przybiegł nauczyciel i obydwóch zaprowadził do dyrektorki. Dziewczyna, do której był list wszystko słyszała i widziała. Stała ukryta za wielkim dębem. Ból i łzy czaiły się jej w oczach. Wszystko przez nią... Nie powinna była wkraczać w jego życie... Po uratowaniu go powinna była uciec... Wszystko przez nią...
Kilkanaście dni, po bójce Mulat przychodzi nad te jezioro. Został wyrzucony ze szkoły, za bójkę. To niesprawiedliwe, on go sprowokował, został co prawda bardziej zraniony. Ale nie wyrzucili go, wyrzucili Zayna. Chłopak zerwał się z ziemi i zaczął rzucać kamieniami w taflę jeziora. Przyszła Angel w czarnej falbaniastej sukni. Wpatrywała się w niego i podeszła, chwytając go za ramię. Chłopak wyrwał się i obrócił, a jego spojrzenie natychmiast złagodniało.
- Ah, to ty. Wyrzucili mnie ze szkoły... Za bójkę... - westchnął i po chwili znów wpatrywał się w wodę. - Ale kilka dni temu zgłosiłem się do pewnego programu... Tak, jak mi radziłaś. Zawsze mi mówiłaś że świetnie śpiewam... I wyjeżdżam do Londynu... Trochę to potrwa... Może nawet zostanę gwiazdą...
- Co do bójki, to wiem, byłam tam. Za dębem. Przepraszam, wszystko moja wina. Nigdy nie chciałam, żebyś miał przeze mnie jakieś kłopoty... Nie powinnam była pojawić się w twoim życiu... Nigdy. Mogłam zostawić cię na brzegu... I zniknąć... Przepraszam... Zepsułam ci życie... Wszystko przeze mnie... A co do wyjazdu... Jedź... Spełniaj marzenia... Proszę cię tylko o jedno zapomnij o mnie... Zapomnij, że kiedykolwiek mnie widziałeś... Zapomnij o wszystkim... - powiedziała i pocałowała go w policzek. Do chłopaka doszły jej słowa, nie mógł uwierzyć... Nie chciał uwierzyć. Zrozpaczony odwrócił się. Zniknęła... Nie było jej... Nagle coś błysnęło w trawie, podniósł to.
Srebrny pierścionek z różą...
Jej pierścionek...
Natychmiast wbiegł do lasu wołając ją i szukając.
Nigdzie jej nie było...
Zniknęła...
Na zawsze...
Wstrząśnięta wizjami otworzyłam oczy... Byłam w pokoju gościnnym... Siedział tu, obok mnie...
Zayn...
Trzymał mnie za rękę, a po policzkach ciekły mu łzy. Momentalnie moje oczy zaszkliły się.
- Pamiętam. Wszystko pamiętam, Zayn... - odwrócił wzrok. Wyrwałam moją rękę z uścisku.
- Nie powinnam tutaj być. Nie powinieneś mnie zabierać... Czemu to zrobiłeś? Czemu mnie nie znienawidziłeś? Czemu nie zapomniałeś? Czemu?
- Ja... Ja nie mogłem... Nie widziałem cię ze dwa i pół lata... Nie mogłem po prostu odjechać... - rzekł ochrypłym głosem.
- Ale dlaczego? Przecież powinieneś mnie nienawidzić! Powinieneś mnie chociaż zostawić w schronisku dla młodzieży! - wstałam.
- Nic nie rozumiesz! - warknął na mnie.
- To wytłumacz mi! - zażądałam.
- Nie zostawiłem cię! Nie mogłem! Cały czas mi się śniłaś! Nie mogłem wyrzucić cię z głowy! Nadal mam ten pierścień! Zawsze noszę go przy sobie! Nie mogłem zrobić tych wszystkich rzeczy! Wiesz czemu?! Bo nadal cię kocham! I nigdy nie przestałem! - wykrzyczał mi w twarz. Osłupiałam...
On...
Kochał..
Mnie...
Wybiegłam z pokoju, zostawiając go samego. Pod drzwiami stała reszta z Jasmine. Minęłam ich i wbiegłam do łazienki, zamykając drzwi na klucz.
Zjechałam po szkarłatnych kafelkach zanosząc się płaczem.
Ktoś zapukał w drzwi.
- Angel... - usłyszałam jego kojący głos. - Proszę wpuść mnie... - otarłam łzy, podeszłam do drzwi przekręcając klucz i wpuszczając go. Zamknął za sobą drzwi, odwrócił się do mnie i podchodził do mnie powoli. A ja cofnęłam się, lecz natknęłam się na ścianę. Nie miałam dokąd uciec. Spuściłam wzrok na moje bose nogi i po chwili ujrzałam też jego. Złapał mnie za nadgarstki, przyciągając do siebie, tym samym zmuszają mnie bym spojrzała mu w oczy. Wycofaliśmy się pod ścianę... I nasze usta spotkały się w długim, pełnym tęsknoty i łez pocałunku...
- Proszę... Zostań ze mną... - wyszeptał mi do ucha po pocałunku. - Możesz zrobić wszystko... Tylko mnie nie opuszczaj... Proszę...
- A-ale będę ci przeszkadzała... W karierze... I we wszystkim...
- Nic oprócz ciebie mnie nie obchodzi... Znaczenie masz tylko ty... Zostaniesz? - kiwnęłam głową.
- Jeśli chcesz... Zostanę... - gdy tylko to powiedziałam wziął mnie na ręce i okręcał wokół własnej osi. Razem wybuchnęliśmy śmiechem. Do łazienki weszli nasi przyjaciele i dołączyli do nas śmiejąc się.
- Ej, ktoś zna może jakiegoś dobrego psychologa? - zapytał Harry zanosząc się śmiechem, na to zaczęliśmy się śmiać jeszcze głośniej. Po godzinie siedzieliśmy już wszyscy razem w salonie, pijąc gorącą czekoladę.
- Właśnie! Mieliśmy kupić ci ubrania! Jedziemy? - zwrócił się do mnie Zayn.
- Jasne, chciałabym już mieć to z głowy. Co wy na to? - pokiwali entuzjastycznie głowami. - Muszę znaleźć jakąś pracę... - powiedziałam, a Mulat zrobił zdezorientowaną minę. - No, żeby ci oddać pieniądze - powiedziałam, a on pokręcił głową.
- Nie będziesz nigdzie pracować, ani nic mi oddawać. Nie ma mowy.
- Pff! Nie zabronisz mi!
- Pff! Chcesz się założyć? Teraz ja jestem twoim prawowitym opiekunem, bo nie jesteś pełnoletnia i mogę ci tego zakazać - rzekł, pusząc się. Prychnęłam i wstałam. Zakupy minęły nam dobrze. Ale Zayn cały czas przesadzał z ilościami rzeczy. Wreszcie po wybraniu kilku ładniejszych rzeczy i posprzeczaniu się z Mulatem wyszliśmy. Jasmine oznajmiła nam że musi już iść i chłopcy też zaczęli się zbierać do hotelu. Oczywiście Zayn zaproponował im miejsca w domu, ale odmówili mówiąc że chcą zostawić nas samych, dziwnie poruszając brwiami. Limuzyna wreszcie podjechała pod dom i wysiedliśmy żegnając się. W domu zjedliśmy kanapki i poszłam wziąć prysznic, a on zaraz po mnie. Weszłam do pokoju i rozczesywałam nowo kupioną szczotką włosy. Już podchodziłam do łóżka, kiedy usłyszałam jego głos.
- Chodź spać do mnie - uśmiechnęłam się do niego i poszliśmy do jego pokoju. Miał niebieską tapetę i zawieszone jego rysunki. Poczułam się skrępowana, bo większość przedstawiała mnie, w różnym wieku. Ułożyliśmy się w łóżku i znowu wtuliłam się w niego. Zamknęłam powieki i pomyślałam o Jasmine. Liam cały czas się na nią patrzył... Wpatrywał się w nią jak w piękny obraz... Jas, nie pozostawała mu dłużna, bo kiedy na niego patrzyła rumieniła się.
Coś z tego będzie... - pomyślałam i zasnęłam myśląc o tym kim jestem...
A raczej czym... - podpowiedział mi głos mojej podświadomości.
środa, 11 lipca 2012
The Second.
Lekko uniosłam powieki, od razu je zamykając. Poczułam że przytulam coś ciepłego i wygodnego. Coś gładziło mnie delikatnie po włosach, jednocześnie bawiąc się nimi. Znowu uniosłam powieki, tym razem ostrożniej i podniosłam się, siadając na wielkim łóżku. Zayn zarumienił się i odwrócił wzrok.
- Przepraszam, nie ch-chciałem cię obudzić... - bąknął nieśmiały.
- Nic się nie stało - cicho mruknęłam i lekko się uśmiechnęłam, wstając z łoża. - Masz może jakąś szczotkę czy grzebień? - zapytałam patrząc na swe odbicie, w lustrze nad toaletką.
- Grzebień, zaraz ci dam - odpowiedział i wyszedł, zostawiając mnie samą. Westchnęłam i usiadłam na fotelu przed toaletką, czekając na chłopaka. Po chwili wszedł, niosąc w ręce czerwony grzebyk. Podał mi go i usiadł na łóżku wpatrując się we mnie. Podziękowałam cicho i zaczęłam spięta rozczesywać włosy. Cały czas czułam na sobie wzrok Mulata. Nagle czesząc, natknęłam się na kołtun. Cicho syknęłam z bólu, i nawet się nie obejrzałam, a Zayn był już przy mnie.
- Mogę? - wskazał na grzebień. Podałam mu go, a on zaczął rozczesywać mi włosy. Kiedy już rozczesał moje długie falowane włosy, wypowiedziałam słowa podziękowania i wstałam, na łóżku spostrzegłam jakieś ubrania. Spojrzałam pytająco na chłopaka.
- To są twoje ciuchy na przebranie, pomyślałem, że może wybralibyśmy się na zakupy, co ty na to? - w odpowiedzi kiwnęłam głową, a on wyszedł zamykając drzwi. Przebrawszy się już w owe ciuchy, zeszłam na dół. W salonie, na kanapie oraz fotelach siedzieli jacyś chłopcy i Zayn. Osłupiała przystanęłam na schodach.
Kto to? - zadałam sobie w myślach pytanie, lecz dostałam olśnienia.
To ci chłopcy z niebieskiej koszulki!
Nieśmiała, jak zawsze weszłam do owego pokoju, spuszczając wzrok na chabrowy dywan. Mulat mnie chyba zauważył, bo przerwał przyjaciołom chrząknięciem i podszedł do mnie, obejmując mnie w pasie. Nie powiem dodało mi to otuchy.
- To jest... - zaczął, ale nie skończył, bo po pomieszczeniu rozległy się głośnie "Uuuuuuuuuuuuuuuu!". Podniosłam spojrzenie na nich.
- Tak, to jest ta śliczna dziewczyna, o której opowiadałeś nam godzinami. Dziewczyno, co ty mu zrobiłaś? - to ostatnie zdanie, szatyn w koszulce w paski skierował do mnie i roześmiał się. Zarumieniłam się i ponownie spojrzałam na dywan.
- Przestań - warknął do niego chłopak w koszuli w kratę. Zayn znowu chrząknął, tym razem jeszcze głośniej.
- A więc, to jest... No właśnie, nie wiemy jak się nazywa... Co ty na to, żebyśmy cię nazwali? - zapytał chrząkający. Pokiwałam głową. Wskazał mi miejsce na kanapie, obok pewnego blondyna, który cały czas się do mnie szczerzył, a Mulat zasiadł zaraz koło mnie.
- Może Meredith? - zaproponował chłopak w kratkę, a Zayn pokręcił głową równo ze mną.
- Vanessa?
- Diana?
- Stephanie?
Wyrzucali z siebie chłopaki, a on nadal kręcił ze mną głową. Wszyscy wypowiedzieli jeszcze kilka imion, lecz po naszych przeczeniach przestali.
- Angel? - usłyszałam melodyjny głos chłopaka, który niedawno czesał mi włosy. Pokiwałam głową z wielkim uśmiechem na twarzy, Wszyscy zgodzili się z Zaynem i mną. Następnie przedstawił mi wszystkich i wyszliśmy z domu, udając się do ogromnej czarnej limuzyny. Tam wymienialiśmy się zdaniami i co jakiś czas wybuchaliśmy śmiechem.
Ci chłopcy są tacy mili i zabawni.
Kiedy dojechaliśmy Mulat wyszedł pierwszy i oczywiście podał mi swoją dłoń, pomagając wysiadać. Niedługo po wyjściu, obległy nas tłumy ich fanów. One Direction rozdawali autografy i robili zdjęcia. Zayn jednak nie spuszczał ze mnie wzroku. Weszliśmy do środka i udaliśmy się do sklepu z ciuchami, którego nazwy nie pamiętam. Poszłam oglądać dział damski, a oni udali się na dział męski. Oglądałam przeróżne bluzki, spodnie i bluzy. Pewna dziewczyna przyglądała mi się z niedowierzaniem. Miała raczej ciemniejsze brązowe włosy i oczy tego samego koloru. Starając się tym nie przejmować, ruszyłam w stronę dodatków. Wzięłam ze stojaka, parę okularów i już miałam je założyć, kiedy pojawiła się przede mną i spojrzała mi głęboko w oczy.
- Angelina? To ty? O Mój Boże! Myślałam że ty, tam... O Mój Boże! - wyrzucała z siebie. Nagle okulary wypadły mi z rąk i wylądowały na jasnych kafelkach sklepu. Moją głowę rozsadzał straszliwy ból, a obraz powoli zaczął się zamazywać...
Znam ją...
Skądś ją znam...
Ale, nie mogę przypomnieć sobie skąd...
Wiedziałam że owa dziewczyna jest mi bardzo bliska...
Jasmine... - przeszło mi przez myśl.
Potem usłyszałam tylko krzyki jej i chłopaków, a przed oczami ujrzałam egipskie ciemności.
Potem, pamiętam tylko, że osunęłam się na kafelki sklepu...
- Przepraszam, nie ch-chciałem cię obudzić... - bąknął nieśmiały.
- Nic się nie stało - cicho mruknęłam i lekko się uśmiechnęłam, wstając z łoża. - Masz może jakąś szczotkę czy grzebień? - zapytałam patrząc na swe odbicie, w lustrze nad toaletką.
- Grzebień, zaraz ci dam - odpowiedział i wyszedł, zostawiając mnie samą. Westchnęłam i usiadłam na fotelu przed toaletką, czekając na chłopaka. Po chwili wszedł, niosąc w ręce czerwony grzebyk. Podał mi go i usiadł na łóżku wpatrując się we mnie. Podziękowałam cicho i zaczęłam spięta rozczesywać włosy. Cały czas czułam na sobie wzrok Mulata. Nagle czesząc, natknęłam się na kołtun. Cicho syknęłam z bólu, i nawet się nie obejrzałam, a Zayn był już przy mnie.
- Mogę? - wskazał na grzebień. Podałam mu go, a on zaczął rozczesywać mi włosy. Kiedy już rozczesał moje długie falowane włosy, wypowiedziałam słowa podziękowania i wstałam, na łóżku spostrzegłam jakieś ubrania. Spojrzałam pytająco na chłopaka.
- To są twoje ciuchy na przebranie, pomyślałem, że może wybralibyśmy się na zakupy, co ty na to? - w odpowiedzi kiwnęłam głową, a on wyszedł zamykając drzwi. Przebrawszy się już w owe ciuchy, zeszłam na dół. W salonie, na kanapie oraz fotelach siedzieli jacyś chłopcy i Zayn. Osłupiała przystanęłam na schodach.
Kto to? - zadałam sobie w myślach pytanie, lecz dostałam olśnienia.
To ci chłopcy z niebieskiej koszulki!
Nieśmiała, jak zawsze weszłam do owego pokoju, spuszczając wzrok na chabrowy dywan. Mulat mnie chyba zauważył, bo przerwał przyjaciołom chrząknięciem i podszedł do mnie, obejmując mnie w pasie. Nie powiem dodało mi to otuchy.
- To jest... - zaczął, ale nie skończył, bo po pomieszczeniu rozległy się głośnie "Uuuuuuuuuuuuuuuu!". Podniosłam spojrzenie na nich.
- Tak, to jest ta śliczna dziewczyna, o której opowiadałeś nam godzinami. Dziewczyno, co ty mu zrobiłaś? - to ostatnie zdanie, szatyn w koszulce w paski skierował do mnie i roześmiał się. Zarumieniłam się i ponownie spojrzałam na dywan.
- Przestań - warknął do niego chłopak w koszuli w kratę. Zayn znowu chrząknął, tym razem jeszcze głośniej.
- A więc, to jest... No właśnie, nie wiemy jak się nazywa... Co ty na to, żebyśmy cię nazwali? - zapytał chrząkający. Pokiwałam głową. Wskazał mi miejsce na kanapie, obok pewnego blondyna, który cały czas się do mnie szczerzył, a Mulat zasiadł zaraz koło mnie.
- Może Meredith? - zaproponował chłopak w kratkę, a Zayn pokręcił głową równo ze mną.
- Vanessa?
- Diana?
- Stephanie?
Wyrzucali z siebie chłopaki, a on nadal kręcił ze mną głową. Wszyscy wypowiedzieli jeszcze kilka imion, lecz po naszych przeczeniach przestali.
- Angel? - usłyszałam melodyjny głos chłopaka, który niedawno czesał mi włosy. Pokiwałam głową z wielkim uśmiechem na twarzy, Wszyscy zgodzili się z Zaynem i mną. Następnie przedstawił mi wszystkich i wyszliśmy z domu, udając się do ogromnej czarnej limuzyny. Tam wymienialiśmy się zdaniami i co jakiś czas wybuchaliśmy śmiechem.
Ci chłopcy są tacy mili i zabawni.
Kiedy dojechaliśmy Mulat wyszedł pierwszy i oczywiście podał mi swoją dłoń, pomagając wysiadać. Niedługo po wyjściu, obległy nas tłumy ich fanów. One Direction rozdawali autografy i robili zdjęcia. Zayn jednak nie spuszczał ze mnie wzroku. Weszliśmy do środka i udaliśmy się do sklepu z ciuchami, którego nazwy nie pamiętam. Poszłam oglądać dział damski, a oni udali się na dział męski. Oglądałam przeróżne bluzki, spodnie i bluzy. Pewna dziewczyna przyglądała mi się z niedowierzaniem. Miała raczej ciemniejsze brązowe włosy i oczy tego samego koloru. Starając się tym nie przejmować, ruszyłam w stronę dodatków. Wzięłam ze stojaka, parę okularów i już miałam je założyć, kiedy pojawiła się przede mną i spojrzała mi głęboko w oczy.
- Angelina? To ty? O Mój Boże! Myślałam że ty, tam... O Mój Boże! - wyrzucała z siebie. Nagle okulary wypadły mi z rąk i wylądowały na jasnych kafelkach sklepu. Moją głowę rozsadzał straszliwy ból, a obraz powoli zaczął się zamazywać...
Znam ją...
Skądś ją znam...
Ale, nie mogę przypomnieć sobie skąd...
Wiedziałam że owa dziewczyna jest mi bardzo bliska...
Jasmine... - przeszło mi przez myśl.
Potem usłyszałam tylko krzyki jej i chłopaków, a przed oczami ujrzałam egipskie ciemności.
Potem, pamiętam tylko, że osunęłam się na kafelki sklepu...
wtorek, 10 lipca 2012
The First.
Przez całą drogę wyglądałam przez szybę. Mijaliśmy najróżniejsze domy. Ten chłopak... Dlaczego wziął mnie do siebie? Przecież nawet mnie nie zna... Właściwie nawet nie znam samej siebie... Westchnęłam. Co jakiś czas czułam jego spojrzenie na sobie. Dziwnie się czułam w pobliżu niego, taka spokojna i bezpieczna. Podjechaliśmy pod jakiś ładny, dość duży dom. Ciekawe czy mieszka sam... Może ma żonę... Chociaż na takiego nie wygląda. Zrobiło mi się smutno, co jak ma żonę i będę im przeszkadzać? Eh... Wygląda na dwadzieścia lat, raczej nie ma żony. Oby. Ktoś otworzył drzwi od samochodu, ocknęłam się. To on. Podał mi rękę i pomógł wyjść.
Zayn...
Ładne ma imię... Muszę przyznać że jest przystojny. STOP!
Weszłam do mieszkania, urządzone było... Jakby to ująć... Nowocześnie.
- Witaj w domu! - krzyknął szczęśliwie i posłał mi promienny uśmiech, który odwzajemniłam. - Pomyślałem sobie że pewnie chciałabyś wziąć ciepłą kąpiel, dla ogrzania, co ty na to? - zapytał.
- Chętnie, dziękuję - odpowiedziałam nieśmiało i uśmiechnęłam się niepewnie. Zaprowadził mnie na górę, krętymi schodami i wprowadził do drugich drzwi na lewo. Znajdowała się tam wielka łazienka z dużą srebrną wanną na środku. Ściany były pokryte czerwonymi płytkami, a podłoga czarnymi. Zayn odkręcił kurki z ciepła i zimną wodą, ustawiając je odpowiednio.
- Zaraz wracam, przyniosę ci suche ubrania - rzekł i wyszedł z łazienki. Podeszłam do srebrnego zlewu i przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze nad nim. Blada dziewczyna, przyglądała się mi z zaciekawieniem, a jej oczy mieniły się w blasku zachodzącego słońca. Odwróciłam się akurat wtedy kiedy Mulat wszedł do łazienki z uśmiechem, posłałam mu blady uśmiech. Podał mi swoje ubrania, cicho podziękowałam i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Zamknęłam za nim drzwi na klucz. Zdjęłam suknię i weszłam do ciepło kojącej wody. Chłopak wlał tu płyn, o zapachu lawendy. Ładnie pachnie... Przymknęłam oczy i wciągnęłam zapach lawendy kiedy znowu to się stało... Znowu nawiedziła mnie ta wizja...
Krzyki. Odgłos strzałów z broni palnej. Śnieg. Krew. Strzały. Martwe ciała. Woda.
Otworzyłam szybko oczy i oddychałam ciężko. Ktoś pukał nachalnie do łazienki.
- Tak? - zawołałam.
- Wszystko w porządku? Słyszałem jak krzyczysz... - odetchnął ciężko. - Wystraszyłem się... Jeszcze chwila i wyważyłbym drzwi... - wyrzucał z siebie zaniepokojony.
- Tak, wszystko w porządku... Nic się nie stało, przepraszam - wyrzucałam z siebie zawstydzona.
- Okej... - wydukał i słyszałam jak odchodzi. Cicho westchnęłam i przeczesałam palcami mokre włosy, po czym umyłam je słonecznikowym szamponem. Kiedy wyszłam owinęłam się ręcznikiem i przeprałam swoją bieliznę kakaowym, płynnym mydłem i wysuszyłam ją suszarką. Ubrana z zawiniętym ręcznikiem na głowie wyszłam z łazienki i skierowałam się na dół schodami, lecz przystanęłam na chwilę słyszą krzyki. Chłopak z kimś rozmawiał. Słyszałam jego oschły ton do osoby z którą rozmawiał i ciarki mnie przeszły. Mówił że nic nie kupi, osobie z którą rozmawiał. A na koniec rzucił tej osobie że nie chce już z nią być i żeby dała mu spokój. Więc ma dziewczynę. Miał dziewczynę... - przeszło mi przez myśl. Zeszłam z reszty schodów i poszłam w stronę drzwi, zza których słyszałam jego rozmowę. Weszłam po cichu do środka. Zayn siedział przy drewnianym stole, w moją stronę i obracał w dłoni komórkę. Nie zauważył mnie, więc lekko się speszyłam i delikatnie zapukałam w drzwi. Mulat podniósł wzrok i utkwił go we mnie. Uśmiechnął się na widok mnie w jego bluzce i spodniach z dresu.
- Moja ulubiona - rzekł, widząc moje zdziwione spojrzenie dodał: - Bluzka - popatrzyłam na nią, była niebieska, na niej było zdjęcie, które przedstawiało Zayna z czterema innymi chłopcami. Nad owym zdjęciem był napis "One Dirtection".
- One Direction - mruknęłam. - Co to? - na twarzy chłopaka pojawiło się wielkie zaskoczenie.
- Nie wiesz? - zapytał, na co pokręciłam głową. - To jest nasz zespół, założyliśmy go z przyjaciółmi
- Aha - bąknęłam i popatrzyłam za okno.
- Jesteś głodna? - spojrzałam na niego, a on przyglądał mi się uważnie. I dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo zgłodniałam, więc pokiwałam głową.
- Więc... Na co masz ochotę?
- Zjem to co ty - odparłam. Chwilę potem chłopak już wyciągnął produkty.
- Pomóc ci? - spytałam nieśmiało i podeszłam.
- Nie, nie trzeba. Usiądź - zrobiłam to o co mnie prosił. Jakiś czas później podał mi jakieś danie na głębokim talerzu.
- Co to? - chłopak po raz kolejny się zdziwił.
- To jest spaghetti. Nie jadłaś nigdy? - w odpowiedzi pokręciłam głową. przypatrzyłam się jak nakłada danie na widelec oraz łyżkę i spróbowałam zrobić to samo. Na szczęście udało mi się. Po zjedzonym posiłku wskazał mi pokój gościnny. Było tam wielkie łoże małżeńskie. Odwróciłam się w jego stronę.
- Wiesz... - zaczęłam zawstydzona. - Dziękuję ci za to że mnie przygarnąłeś, biorąc pod uwagę te wszytskie wydatki, a nawet mnie nie znasz i... - Mulat machnął lekceważąco ręką.
- To naprawdę nic - odrzekł i uśmiechnął się zniewalająco. Serce zaczęło mi szybciej bić... Błagam żeby tylko tego nie usłyszał... Odwzajemniłam uśmiech, podeszłam powoli do łóżka i odwróciłam się znowu, ale drzwi były już zamknięte, a chłopak znikł. Weszłam pod śnieżną kołdrę, myśląc o nim i nawet nie zauważyłam, kiedy powieki same mi się zamknęły i zasnęłam.
Krzyki błagania o litość i przerażenia. Strzały. Trawa pokrywa śniegiem, a na niej szkarłatne, wielkie plamy. Padające martwe ciała. Krzyki. Nagle ktoś szedł w moją stronę, nie widziałam jego twarzy. Po budowie ciała można było uznać, że to mężczyzna. Był cały zamazany z powodu moich łez... I strzelił... Nie zdążyłam uciec, schować się pod wodą, postrzelił mnie. Upadam na biały dywan, słyszę jego odrażający śmiech. Wędruję rękoma, do rany, która coraz mocniej krwawiła. Krew. Krew. Krew. Kapała na śnieżny dywan, brudząc go. Suknia niegdyś nieskazitelnie biała była teraz szkarłatna... I te krzyki...
Obudziłam się, jego brązowe oczy znajdowały się zaledwie trzy centymetry od moich... Jego usta... Te piękne, malinowe usta... Wzięłam głęboki oddech, tym samym "budząc" Zayna... Zayn... Niechętnie wyprostował się, patrząc na mnie z troską w oczach.
- Zły sen? - wyszeptał, przysiadając na łóżku i przyglądając mi się.
- Yhym - przytaknęłam i podniosłam się, siadając obok.
- Czy... M-mogę spać z-z tobą? Boję się... - wyjąkałam i spuściłam wzrok, czując że się rumienię. Mulat ożywił się.
- Oczywiście, że tak - odparł i wstał. Był w samych bokserkach, czułam że znowu się rumienię, a moje serce już szybko bijące zaczęło bić jeszcze szybciej. Zagryzłam wargę i uścisnęłam delikatnie jego dłoń również wstając. Podeszliśmy do łóżka i wsunęłam się pod kołdrę. Gdy to zrobiłam, uczynił to samo.
- Mogę się p-przytulić? - w bladym świetle księżyca zobaczyłam że on również jest zarumieniony i uśmiecha się. Kiwnął głową. Wtuliłam się w jego umięśnioną klatkę piersiową, a on objął mnie ręką. Zamknęłam oczy i zatraciłam się w jego woni, a przez całą noc nie śnił mi się żaden koszmar...
Zayn...
Ładne ma imię... Muszę przyznać że jest przystojny. STOP!
Weszłam do mieszkania, urządzone było... Jakby to ująć... Nowocześnie.
- Witaj w domu! - krzyknął szczęśliwie i posłał mi promienny uśmiech, który odwzajemniłam. - Pomyślałem sobie że pewnie chciałabyś wziąć ciepłą kąpiel, dla ogrzania, co ty na to? - zapytał.
- Chętnie, dziękuję - odpowiedziałam nieśmiało i uśmiechnęłam się niepewnie. Zaprowadził mnie na górę, krętymi schodami i wprowadził do drugich drzwi na lewo. Znajdowała się tam wielka łazienka z dużą srebrną wanną na środku. Ściany były pokryte czerwonymi płytkami, a podłoga czarnymi. Zayn odkręcił kurki z ciepła i zimną wodą, ustawiając je odpowiednio.
- Zaraz wracam, przyniosę ci suche ubrania - rzekł i wyszedł z łazienki. Podeszłam do srebrnego zlewu i przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze nad nim. Blada dziewczyna, przyglądała się mi z zaciekawieniem, a jej oczy mieniły się w blasku zachodzącego słońca. Odwróciłam się akurat wtedy kiedy Mulat wszedł do łazienki z uśmiechem, posłałam mu blady uśmiech. Podał mi swoje ubrania, cicho podziękowałam i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Zamknęłam za nim drzwi na klucz. Zdjęłam suknię i weszłam do ciepło kojącej wody. Chłopak wlał tu płyn, o zapachu lawendy. Ładnie pachnie... Przymknęłam oczy i wciągnęłam zapach lawendy kiedy znowu to się stało... Znowu nawiedziła mnie ta wizja...
Krzyki. Odgłos strzałów z broni palnej. Śnieg. Krew. Strzały. Martwe ciała. Woda.
Otworzyłam szybko oczy i oddychałam ciężko. Ktoś pukał nachalnie do łazienki.
- Tak? - zawołałam.
- Wszystko w porządku? Słyszałem jak krzyczysz... - odetchnął ciężko. - Wystraszyłem się... Jeszcze chwila i wyważyłbym drzwi... - wyrzucał z siebie zaniepokojony.
- Tak, wszystko w porządku... Nic się nie stało, przepraszam - wyrzucałam z siebie zawstydzona.
- Okej... - wydukał i słyszałam jak odchodzi. Cicho westchnęłam i przeczesałam palcami mokre włosy, po czym umyłam je słonecznikowym szamponem. Kiedy wyszłam owinęłam się ręcznikiem i przeprałam swoją bieliznę kakaowym, płynnym mydłem i wysuszyłam ją suszarką. Ubrana z zawiniętym ręcznikiem na głowie wyszłam z łazienki i skierowałam się na dół schodami, lecz przystanęłam na chwilę słyszą krzyki. Chłopak z kimś rozmawiał. Słyszałam jego oschły ton do osoby z którą rozmawiał i ciarki mnie przeszły. Mówił że nic nie kupi, osobie z którą rozmawiał. A na koniec rzucił tej osobie że nie chce już z nią być i żeby dała mu spokój. Więc ma dziewczynę. Miał dziewczynę... - przeszło mi przez myśl. Zeszłam z reszty schodów i poszłam w stronę drzwi, zza których słyszałam jego rozmowę. Weszłam po cichu do środka. Zayn siedział przy drewnianym stole, w moją stronę i obracał w dłoni komórkę. Nie zauważył mnie, więc lekko się speszyłam i delikatnie zapukałam w drzwi. Mulat podniósł wzrok i utkwił go we mnie. Uśmiechnął się na widok mnie w jego bluzce i spodniach z dresu.
- Moja ulubiona - rzekł, widząc moje zdziwione spojrzenie dodał: - Bluzka - popatrzyłam na nią, była niebieska, na niej było zdjęcie, które przedstawiało Zayna z czterema innymi chłopcami. Nad owym zdjęciem był napis "One Dirtection".
- One Direction - mruknęłam. - Co to? - na twarzy chłopaka pojawiło się wielkie zaskoczenie.
- Nie wiesz? - zapytał, na co pokręciłam głową. - To jest nasz zespół, założyliśmy go z przyjaciółmi
- Aha - bąknęłam i popatrzyłam za okno.
- Jesteś głodna? - spojrzałam na niego, a on przyglądał mi się uważnie. I dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo zgłodniałam, więc pokiwałam głową.
- Więc... Na co masz ochotę?
- Zjem to co ty - odparłam. Chwilę potem chłopak już wyciągnął produkty.
- Pomóc ci? - spytałam nieśmiało i podeszłam.
- Nie, nie trzeba. Usiądź - zrobiłam to o co mnie prosił. Jakiś czas później podał mi jakieś danie na głębokim talerzu.
- Co to? - chłopak po raz kolejny się zdziwił.
- To jest spaghetti. Nie jadłaś nigdy? - w odpowiedzi pokręciłam głową. przypatrzyłam się jak nakłada danie na widelec oraz łyżkę i spróbowałam zrobić to samo. Na szczęście udało mi się. Po zjedzonym posiłku wskazał mi pokój gościnny. Było tam wielkie łoże małżeńskie. Odwróciłam się w jego stronę.
- Wiesz... - zaczęłam zawstydzona. - Dziękuję ci za to że mnie przygarnąłeś, biorąc pod uwagę te wszytskie wydatki, a nawet mnie nie znasz i... - Mulat machnął lekceważąco ręką.
- To naprawdę nic - odrzekł i uśmiechnął się zniewalająco. Serce zaczęło mi szybciej bić... Błagam żeby tylko tego nie usłyszał... Odwzajemniłam uśmiech, podeszłam powoli do łóżka i odwróciłam się znowu, ale drzwi były już zamknięte, a chłopak znikł. Weszłam pod śnieżną kołdrę, myśląc o nim i nawet nie zauważyłam, kiedy powieki same mi się zamknęły i zasnęłam.
Krzyki błagania o litość i przerażenia. Strzały. Trawa pokrywa śniegiem, a na niej szkarłatne, wielkie plamy. Padające martwe ciała. Krzyki. Nagle ktoś szedł w moją stronę, nie widziałam jego twarzy. Po budowie ciała można było uznać, że to mężczyzna. Był cały zamazany z powodu moich łez... I strzelił... Nie zdążyłam uciec, schować się pod wodą, postrzelił mnie. Upadam na biały dywan, słyszę jego odrażający śmiech. Wędruję rękoma, do rany, która coraz mocniej krwawiła. Krew. Krew. Krew. Kapała na śnieżny dywan, brudząc go. Suknia niegdyś nieskazitelnie biała była teraz szkarłatna... I te krzyki...
Obudziłam się, jego brązowe oczy znajdowały się zaledwie trzy centymetry od moich... Jego usta... Te piękne, malinowe usta... Wzięłam głęboki oddech, tym samym "budząc" Zayna... Zayn... Niechętnie wyprostował się, patrząc na mnie z troską w oczach.
- Zły sen? - wyszeptał, przysiadając na łóżku i przyglądając mi się.
- Yhym - przytaknęłam i podniosłam się, siadając obok.
- Czy... M-mogę spać z-z tobą? Boję się... - wyjąkałam i spuściłam wzrok, czując że się rumienię. Mulat ożywił się.
- Oczywiście, że tak - odparł i wstał. Był w samych bokserkach, czułam że znowu się rumienię, a moje serce już szybko bijące zaczęło bić jeszcze szybciej. Zagryzłam wargę i uścisnęłam delikatnie jego dłoń również wstając. Podeszliśmy do łóżka i wsunęłam się pod kołdrę. Gdy to zrobiłam, uczynił to samo.
- Mogę się p-przytulić? - w bladym świetle księżyca zobaczyłam że on również jest zarumieniony i uśmiecha się. Kiwnął głową. Wtuliłam się w jego umięśnioną klatkę piersiową, a on objął mnie ręką. Zamknęłam oczy i zatraciłam się w jego woni, a przez całą noc nie śnił mi się żaden koszmar...
Prologue.
Zimno...
Otworzyła oczy. Wszytko było zamazane...
Woda...
Znajdowała się w jakimś jeziorze... Przestraszona, zaczęła wierzgać kończynami i ciałem...
To na nic...
Zamknęła oczy... Wtedy pojawiła się wizja...
Krzyki przerażenia... Wszyscy uciekali... Odgłosy broni palnej... Głos jakiegoś mężczyzny: "Szybko! Nie mogą nam uciec! Nareszcie wiemy gdzie się ukrywają! Pozabijać je wszystkie!". Uciekała, przez las... Drzewa pokryte były białym płaszczem śniegu, jak trawa i krzewy... Gdy uciekła wystarczająco daleko, obróciła się... Krzyki błagań o litość... Kolejny strzał. Śnieg pobrudzony był krwistoczerwonymi plamami... Wystraszona dziewczyna, w białej, piękniej sukni zobaczyła między drzewami kolejne padające ciało... Nie kontrolując swojego odruchu, zrobiła krok w tył... To był jej błąd. Wpadła do jeziora, nie zdążyła nawet cicho krzyknąć... Zimna toń zalała jej ciało... Tracąc przytomność ujrzała swój medalion, w kształcie sześciokąta, który unosił się tuż przy jej twarzy... Tonąc razem z nią...
Nie mogę się poddać... Nie poddam się...
I przypomniawszy sobie, jak się pływa dziewczyna wypłynęła na powierzchnię, dysząc ciężko. Wyszła z wody. Nic nie pamiętała, nawet jak się nazywa...
Zimno...
Mokra suknia przylgnęła do ciała. Odgarnęła z twarzy swoje długie, ciemnobrązowe, a teraz niemal czarne włosy z twarzy i podeszła do brzegu jeziora. Przyjrzała się swojemu odbiciu w tafli wody. Ciemne włosy sięgały niemalże kolan, a jej oczy... Były... Kolorowe... Nachyliła się ostrożnie. Takie jak zapamiętała... Przy źrenicy złote pierścienie, zaraz obok pierścienie koloru niebieskawego, a na końcu pierścień otaczający całą tęczówkę był koloru zielonkawego. Westchnęła i wyprostowała się. Weszła znowu do tego lasu, plamy krwi nadal tam były, ale ciała usunięto. Zestresowana, że nadal ktoś może tu być, obróciła się w drugą stronę i przyspieszyła kroku. Szła tak, do trzydziestu minut... Usłyszała cichą muzykę i skierowała się w tamtą stronę. Przez drzewa widać było szosę. Rozglądnęła się z ciekawością i zauważyła czarne auto. Oparty był o nie młodzieniec. Widziała tylko jego czarne, dość krótkie włosy. Podeszła bliżej. Palił papierosa, a z jego auta wydobywała się przytłumiona piosenka. Nagle zadzwoniła jego komórka. Dziewczyna zatrzymała się, stała około dwa metry od owego pojazdu. Na wyświetlaczu jego telefonu pojawił się napis "Perrie". Zdenerwowany chłopak przeklął i wyłączył urządzenie. Miał jej serdecznie dosyć. Musiał z nią chodzić. Bo ich menadżerowie przyjaźnili się i pewnego razu, menadżer jej zespołu zaproponował, by Zayn zaczął chodzić z Perrie, żeby owy zespół dostał rozgłos. Dziewczyna była bardzo pusta i zarozumiała. już pierwszego dnia, kiedy "chodzili" ze sobą zaczęła się do niego kleić, a nawet nie znała jego ulubionego koloru czy zespołu. Ostatnio zaczęła go namawiać żeby kupował jej drogie ciuchy czy kosmetyki. Był już nią zmęczony, tak bardzo... Dopalił papierosa i wrzucił go w śnieg. Odwrócił się i już miał otworzyć drzwi kierowcy, kiedy ją ujrzał natychmiast osłupiał. W blasku słońca, jej włosy połyskiwały na białawo-złotawy kolor. Zmarznięta trzęsła się lekko. Była boso, a biała jak śnieg suknia nie miała nawet ramiączek. Nie dość że była lekko ubrana, to jeszcze mokra. Chłopak oprzytomniał i podszedł do niej.
- Jestem Zayn, a ty? - spytał wyciągając do niej rękę.
- N-nie wiem - wyjąkała dziewczyna, a chłopak zmarszczył czoło.
- Nie wiesz jak się nazywasz?
- Nie - odpowiedziała. Wziął ją za rękę i poprowadził do samochodu. Dziewczyna nie stawiała oporu i posłusznie weszła do auta, gdy otworzył jej drzwi. Chwilę potem siedziała już okryta ciepłym, miękkim kocem na miejscu pasażera. Zayn zawiózł ją do szpitala, tam zrobiono dziewczynie różne badania i zadawali jej pytania. Wkrótce przyjechali sanitariusze policji i również zadawali jej najróżniejsze pytania. Opowiedziała im wszystko. Teraz siedziała w poczekalni, obok Mulata. Wreszcie kiedy pielęgniarka przyniosła wyniki, lekarz zaprosił ją do siebie. Była tam też miła policjantka, która zadawała szatynce pytania.
- Amnezja - mruknął cicho lekarz czytając wyniki.
- Proszę? - zapytał chłopak.
- Amnezja - powiedział głośniej. Poruszony chłopak zamrugał. Blond włosa policjantka zaczęła mówić że umieszczą dziewczynę w schronisku młodzieżowym, gdzie o nią zadbają. Zayn natychmiast zaprzeczył.
- Zamieszka u mnie - oznajmił. Dziewczyna zamarła. Policjanta po chwili wahania zgodziła się. Szatynka razem z Mulatem wypełnili wszelkie papiery. I niedługo potem byli już w drodze do jego domu.
Otworzyła oczy. Wszytko było zamazane...
Woda...
Znajdowała się w jakimś jeziorze... Przestraszona, zaczęła wierzgać kończynami i ciałem...
To na nic...
Zamknęła oczy... Wtedy pojawiła się wizja...
Krzyki przerażenia... Wszyscy uciekali... Odgłosy broni palnej... Głos jakiegoś mężczyzny: "Szybko! Nie mogą nam uciec! Nareszcie wiemy gdzie się ukrywają! Pozabijać je wszystkie!". Uciekała, przez las... Drzewa pokryte były białym płaszczem śniegu, jak trawa i krzewy... Gdy uciekła wystarczająco daleko, obróciła się... Krzyki błagań o litość... Kolejny strzał. Śnieg pobrudzony był krwistoczerwonymi plamami... Wystraszona dziewczyna, w białej, piękniej sukni zobaczyła między drzewami kolejne padające ciało... Nie kontrolując swojego odruchu, zrobiła krok w tył... To był jej błąd. Wpadła do jeziora, nie zdążyła nawet cicho krzyknąć... Zimna toń zalała jej ciało... Tracąc przytomność ujrzała swój medalion, w kształcie sześciokąta, który unosił się tuż przy jej twarzy... Tonąc razem z nią...
Nie mogę się poddać... Nie poddam się...
I przypomniawszy sobie, jak się pływa dziewczyna wypłynęła na powierzchnię, dysząc ciężko. Wyszła z wody. Nic nie pamiętała, nawet jak się nazywa...
Zimno...
Mokra suknia przylgnęła do ciała. Odgarnęła z twarzy swoje długie, ciemnobrązowe, a teraz niemal czarne włosy z twarzy i podeszła do brzegu jeziora. Przyjrzała się swojemu odbiciu w tafli wody. Ciemne włosy sięgały niemalże kolan, a jej oczy... Były... Kolorowe... Nachyliła się ostrożnie. Takie jak zapamiętała... Przy źrenicy złote pierścienie, zaraz obok pierścienie koloru niebieskawego, a na końcu pierścień otaczający całą tęczówkę był koloru zielonkawego. Westchnęła i wyprostowała się. Weszła znowu do tego lasu, plamy krwi nadal tam były, ale ciała usunięto. Zestresowana, że nadal ktoś może tu być, obróciła się w drugą stronę i przyspieszyła kroku. Szła tak, do trzydziestu minut... Usłyszała cichą muzykę i skierowała się w tamtą stronę. Przez drzewa widać było szosę. Rozglądnęła się z ciekawością i zauważyła czarne auto. Oparty był o nie młodzieniec. Widziała tylko jego czarne, dość krótkie włosy. Podeszła bliżej. Palił papierosa, a z jego auta wydobywała się przytłumiona piosenka. Nagle zadzwoniła jego komórka. Dziewczyna zatrzymała się, stała około dwa metry od owego pojazdu. Na wyświetlaczu jego telefonu pojawił się napis "Perrie". Zdenerwowany chłopak przeklął i wyłączył urządzenie. Miał jej serdecznie dosyć. Musiał z nią chodzić. Bo ich menadżerowie przyjaźnili się i pewnego razu, menadżer jej zespołu zaproponował, by Zayn zaczął chodzić z Perrie, żeby owy zespół dostał rozgłos. Dziewczyna była bardzo pusta i zarozumiała. już pierwszego dnia, kiedy "chodzili" ze sobą zaczęła się do niego kleić, a nawet nie znała jego ulubionego koloru czy zespołu. Ostatnio zaczęła go namawiać żeby kupował jej drogie ciuchy czy kosmetyki. Był już nią zmęczony, tak bardzo... Dopalił papierosa i wrzucił go w śnieg. Odwrócił się i już miał otworzyć drzwi kierowcy, kiedy ją ujrzał natychmiast osłupiał. W blasku słońca, jej włosy połyskiwały na białawo-złotawy kolor. Zmarznięta trzęsła się lekko. Była boso, a biała jak śnieg suknia nie miała nawet ramiączek. Nie dość że była lekko ubrana, to jeszcze mokra. Chłopak oprzytomniał i podszedł do niej.
- Jestem Zayn, a ty? - spytał wyciągając do niej rękę.
- N-nie wiem - wyjąkała dziewczyna, a chłopak zmarszczył czoło.
- Nie wiesz jak się nazywasz?
- Nie - odpowiedziała. Wziął ją za rękę i poprowadził do samochodu. Dziewczyna nie stawiała oporu i posłusznie weszła do auta, gdy otworzył jej drzwi. Chwilę potem siedziała już okryta ciepłym, miękkim kocem na miejscu pasażera. Zayn zawiózł ją do szpitala, tam zrobiono dziewczynie różne badania i zadawali jej pytania. Wkrótce przyjechali sanitariusze policji i również zadawali jej najróżniejsze pytania. Opowiedziała im wszystko. Teraz siedziała w poczekalni, obok Mulata. Wreszcie kiedy pielęgniarka przyniosła wyniki, lekarz zaprosił ją do siebie. Była tam też miła policjantka, która zadawała szatynce pytania.
- Amnezja - mruknął cicho lekarz czytając wyniki.
- Proszę? - zapytał chłopak.
- Amnezja - powiedział głośniej. Poruszony chłopak zamrugał. Blond włosa policjantka zaczęła mówić że umieszczą dziewczynę w schronisku młodzieżowym, gdzie o nią zadbają. Zayn natychmiast zaprzeczył.
- Zamieszka u mnie - oznajmił. Dziewczyna zamarła. Policjanta po chwili wahania zgodziła się. Szatynka razem z Mulatem wypełnili wszelkie papiery. I niedługo potem byli już w drodze do jego domu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)